Jestem mamą, żoną, gospodynią ... i dobrze mi z tym.
Jestem mamą, jestem żoną i gospodynią, a przy tym nie zapominam,
że jestem przede wszystkim kobietą.
Czy jestem sex bombą?
A czy muszę nią być dla wszystkich innych mężczyzn, których mijam
na chodniku?
Ważne, że jestem nią dla męża.
Ważne, że nadal widzę w jego oczach "to coś" gdy mam go
przy sobie, gdy na mnie patrzy, czy gdy usłyszę komplement z jego ust.
Czy muszę udowadniać wszystkim innym, że nie przeszkadza mi to, co
stało się z moim ciałem po ciąży?
A czy zdanie obcych na ten temat jest mi do czegoś potrzebne?
Przecież zdecydowałam się na to wszystko sama, dobrowolnie i
wiedziałam, że po ciąży będzie mi zapewne ciężko zgubić nadprogramowe
kilogramy.
Przyznam się, że był okres kiedy miałam z tym problem. Kiedy po
porodzie znalazłam rozstępy na brzuchu, kiedy moja rana po cesarskim cięciu nie
chciała się goić, kiedy po porodzie nadal nosiłam ciuchy ciążowe, albo dresy...
a w ubrania z przed ciąży się nie mieściłam.
Patrzyłam w lustro, kiedy po raz kolejny nie mogłam dopiąć guzika
w spodniach, a na pocieszenie zjadałam to co było pod ręką ...
opamiętałam się.
Ale zrobiłam to chyba dzięki mojemu mężowi.
Kiedy byłam przygnębiona, ponieważ faktycznie źle się czułam w
swoim po- ciążowym ciele, wtedy przytulił mnie - co prawda robił to często, ale
tym razem było inaczej.
"Jesteś wspaniała, wiesz..."
Popłakałam się.
Powiedział mi jeszcze więcej pięknych słów, szczerych i
dowartościowujących... że jestem piękna, że bardzo mocno mnie kocha, że jest
szczęśliwcem, że mnie ma.
Mnie i Hanię.
Rozmowa z Nim pomogła bardzo. Mimo, że sama sobie powtarzałam, że
potrzebuję czasu, by wrócić do formy, to i tak nie mogłam się pogodzić, że
wyglądam jak wyglądam.
Ale przecież narzekać tylko nie można. Trzeba wziąć się w garść. W
ciągu doby znaleźć czas dla siebie, celebrować każdą minutę odpoczynku.
Czy można tak mając na głowie malutkie dziecko i dom? Pewnie, że
można. Może początki są trudne, bo przecież trzeba przeorganizować cały
porządek dnia, nauczyć się funkcjonować na nowo i potem już jest cudnie.
Masz zdrowie, masz wspaniałego męża, zdrową, cudną pociechę... co
Ci więcej potrzeba?
Kiedy usiądziesz narzekać- jak ja kiedyś- że jesteś gruba, ciągle
głodna, nie masz czasu żeby coś dla siebie zrobić.... to zacznij działać, by
już nie narzekać.
Zacznij doceniać to co masz.
Jesteś gruba? Zacznij ćwiczyć- nie masz czasu na to? Więcej
spaceruj z dzieciaczkiem.
Może wizyta u dietetyka- ja skorzystałam i nie żałuję.
Nie masz czasu dla siebie? Na pewno masz, tylko w natłoku zajęć
domowych ich nie zauważasz.
Ciesz się każdym dniem spędzonym z dzieckiem, z mężem.
Ciesz się wieczorem przed telewizorem.
Zaplanuj sobie wyjście z mężem od czasu do czasu na randkę.
Zaplanuj wizytę u kosmetyczki, czy fryzjera.
Przecież dziadkowie z chęcią zajmą się wnukiem.
A jak nie dziadkowie, to tatuś może przecież zostać, a randkę
zawsze możesz sama przygotować w domu.
Jak się chce, to się potrafi.
A czas z dzieckiem? Twój, Wasz czas spędzony z dzieckiem jest
bezcenny i pamiętajcie o tym.
Ten czas, Wasz wspólnie spędzony czas nawet przed telewizorem, czy
w stosie zabawek jest cenniejszy niż czas spędzony na przykład w kinie.
Gdzieś przeczytałam, że kobieta nie powinna być mamuśką, kurą
domową siedzącą z dzieckiem w domu. Powinna się z niego wyrwać, powinna nadal
się podobać przechodniom...
Ja tego nie potrzebuję.
Czuję się dobrze w swojej skórze. Czuję się dobrze jako mama, żona
i pani domu i przy pełnieniu wszystkich tych ról staram się nie zapominać, że
jestem kobietą, która lubi podkreślić oko, czy założyć buty na obcasie...
Jestem przecież najpiękniejsza dla mojego męża i to mi wystarcza.
A czy coś się zmieniło we mnie po pojawieniu się nowego członka
rodziny-prócz mojej figury? Chyba tylko charakter. Nabyłam nowe cechy. Stałam
się bardziej zorganizowana, odważna, waleczna i codziennie jestem szczęśliwsza.
Prócz tego... nadal lubię podjadać czekoladę, wygłupiać się przy
lecących w radiu piosenkach, fałszować przy kąpieli, czy gotowaniu
doprowadzając do obłędu męża.
Nadal lubię jeździć na rolkach i spotykać się z
przyjaciółkami...
Nadal jestem pozytywnie zakręconą osobą, jestem sobą, nie
zapominając jak bardzo ważne pełnie role.
Kocham siebie w tych nowych, ważnych, życiowych rolach.
Akceptuję
siebie i nie przeszkadzają mi zmiany, które zaszły w moim życiu, charakterze, czy
w moim ciele.
Pozdrawiam, Milena.
P.S. Kto jeszcze nie zaglądał, to niech nadrabia zaległości :)
Bardzo mnie wzruszył ten post... Piękny! Jesteś cudowną żoną wspaniałego męża, a piękno nosi się w sobie i jak widać Ty go masz całe pokłady.
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńMasz cudownego męża :)
OdpowiedzUsuńI masz rację. Trzeba umieć przestać narzekać i zacząć coś dla siebie robić. Bo to nieprawda, że jako matki nie mamy czasu dla siebie. Ten czas jest, trzeba tylko go docenić i umiejętnie złapać.
Tak, mój mąż jest cudowny :*
Usuńfantastyczny tekst :) ujęłas w nim całe sedno bycia matką, żoną i kobietą!!! Super, że mąż cię docenia i uważa za piękną-to najważniejsze i najważniejsze jest, że ty się dobrze czujesz! masz rację, czas się zawsze znajdzie, trzeba tylko chcieć......czuję że bysmy się nieźle dogadały w realu :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że mieszkamy tak daleko od siebie, to mogłybyśmy umówić się na kawę :)
UsuńJa to bym chciała przede wszystkim podobać się sobie, a dopiero potem przechodniom:). Mój mąż również uważa mnie za miss świata i nic by we mnie nie zmienił, ale ja już tak.
OdpowiedzUsuńTwój mąż to bardzo mądry facet!
To może spróbuj na siebie spojrzeć oczami męża...
UsuńSkoro On uważa Cię za Miss Świata, to zapewne tak jest i nie waż się temu zaprzeczać :)
A mój mąż jest wspaniały i doceniam to każdego dnia :)
Brawo ;) Najważniejsze to zaakceptować siebie. To jest klucz do sukcesu. Kiedy jesteś świadoma swoich plusów inni także je zauważają.
OdpowiedzUsuńMądrze piszesz. Całą sztuka to czuć się dobrze ze samym sobą, ja nie zawsze tak potrafię. Jednemu przeszkadza nadwaga, innemu wystające kości. Ważne, że piekne jesteśmy dla naszych partnerów - Ty, Sabina czy też ja i wiele innych. Mój mąż czasami się na mnie wkurzał gdy narzekałam np. na rozstępy na pośladkach itp...
OdpowiedzUsuńOj tam rozstępy... ja sobie mówię, że dzięki nim jestem tygrysicą :D
UsuńHaha, to od dziś i ja jestem tygrysiacą albinką :D
UsuńWięc witaj w klubie :*
Usuńotóż to, nic na siłę ;)
OdpowiedzUsuńpiękny tekst! motywujący!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWspaniały tekst! Najbardziej podoba mi się ten fragment: "Czuję się dobrze w swojej skórze. Czuję się dobrze jako mama, żona i pani domu i przy pełnieniu wszystkich tych ról staram się nie zapominać, że jestem kobietą, która lubi podkreślić oko, czy założyć buty na obcasie..." Irytuje mnie, że ludzie chcą organizować moje życie za mnie. Najbardziej denerwuje mnie kiedy słyszę, że lekiem na jakieś tam moje smuty będzie praca bo muszę się wyrwać do ludzi, a ja tego nie potrzebuję, wystarczy jeśli raz na jakiś czas pójdę z przyjaciółką na kawę albo na zakupy. Jako mama czuję się spełniona, nie tak jak sądzą ludzie pozbawiona ambicji, ale naprawdę spełniona i szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem :)
UsuńJedni chcą się spełniać w pracy, a inni w domu, będąc mamą, żoną, gospodynią... szkoda tylko, że tak wielu ludzi wytyka to jako właśnie brak ambicji, czy lenistwo...
Ja jestem szczęśliwa, móc tworzyć tą ciepłą, rodzinną atmosferę w domu, pachnącą świeżo upieczonym chlebem. Uwielbiam ten czas spędzony z dzieckiem przy klockach. Uwielbiam rozpieszczać podniebienie mojego męża. Tak! Jestem kurą domową i czuję się szczęśliwa :)
Masz świetnego męża :)
OdpowiedzUsuńWiem :) Jestem szczęściarą :)
UsuńTym co mówią inni nie ma sensu się przejmować. Dlaczego na tapetę brane są tylko kobiety (często mężowie tyją razem z ciężarnymi, a nikt im tego aż tak nie wytyka). Najważniejsze być szczęśliwym z tym co mamy. Kochający mąż, wspaniałe dzieciątko, które odmienia życie na 1000 sposobów. A inni? Najwięcej gadają ci, którzy mają najwięcej kompleksów, tylko nie chcą ich widzieć. Żyj tak, aby zazdrościli Ci szczęścia, które daje rodzina! Idź przez życie uśmiechnięta z podniesioną głową! Liczy się nasze wnętrze i spełnienie, które odczuwamy będąc mamami i kochanymi żonami. A reszta... nie pozwól, aby zakłóciła Twoją harmonię durnymi komentarzami.
OdpowiedzUsuń:*
UsuńWspaniale napisane. Dobrze jest mieć wsparcie w drugiej połowie.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńMając wsparcie w drugiej połówce, zdecydowanie łatwiej pokonuje się trudności :)
Popieram w 300%! Grunt to żyć w zgodzie ze sobą mając wsparcie w najbliższych. Wtedy można góry przenosić!
OdpowiedzUsuńWyjście do ludzi,dbanie o siebie - wszystko jest potrzebne. Ale też zależy co kto lubi! Jakbyśmy wszystkie były bizneswoman i wyglądały jak miss world to by było koszmarnie nuuudno...
Nic na siłę! Trzymajcie tak dalej bo jesteście super rodzinką! Buźka!
:*
UsuńRacja. Nie ma się co przejmować "ideałami", najważniejsze by akceptować samego siebie:)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńWspaniały tekst, popieram całą sobą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńBardzo spodobało mi się, że napisałaś o tym, że nie trzeba być sexbombą dla wszystkich. Trzeba być nią dla męża i dla siebie. Wkurzające jest jak się słyszy ciągle, że młoda matka musi wszystko i to jeszcze na tip top.
OdpowiedzUsuńTak...jaka to jest presja. Przez to młoda matka ma najczęściej poczucie, że w żadnej roli się nie sprawdza :/
Usuń