Celebruj chwile
Pracujesz, bądź nie pracujesz- zajmujesz się domem, opiekujesz dzieckiem. W ciągu dnia próbujesz poradzić sobie z natłokiem zajęć i jeszcze w międzyczasie usiąść na chwilę i wypić spokojnie kubek ciepłej kawy.
Są dni kiedy wstajesz radosna, a są i takie, kiedy po prostu jesteś zła jak osa. Narzekasz na to, że deszcz za oknem, że w sklepie zabrakło Twojej ulubionej czekolady, przypaliłaś obiad, masz niezapowiedzianą wizytę teściowej, a do tego wszystkiego Twoja pociecha postanowiła nauczyć się latać... brzmi okropnie, prawda?
Czy miałaś już taki dzień?
Może miewasz takie dni dosyć często?
Moje dni na szczęście są inne. Zaczynam każdy poranek od buziaka mojej małej pociechy, serii łaskotek z mężem, żebym szybciej podniosła się z łóżka i dzień zapowiada się na lepszy.
Chociaż nie zawsze jest sielanka.
Czasem bywało tak, że nie miałam po prostu chęci stać przy garach, wyjść z pokoju, czasem narzekałam na pogodę. Sprzeczałam się z mamą o głupoty, czy złościłam się za jakąś uwagę, która w intencji miała być radą.
Czasem miałam ogrom cierpliwości, byłam oazą spokoju, a czasem gotowała się we mnie krew bez przyczyny i jedyne czego pragnęłam, to wyjść z domu i się wykrzyczeć.
Może to hormony, może to mój charakter, może to po prostu zły dzień...
Nie ważne. Ważne, że wszystko się zmieniło.
Jednego dnia.
Kiedy to idąc z uśmiechem na twarzy na wizytę do lekarza, wyszłam załamana.
Kolejna wizyta skończyła się jeszcze gorzej. Wyszłam i wsiadłam do auta i zaczęłam płakać przed kierownicą, nie zważając na ludzi przechodzących obok.... nie byłam w stanie utrzymać telefonu w dłoni.
Każdy dzień po tej wizycie był okropny. Zaczęłam sobie wmawiać różne rzeczy. Zaczęłam przy każdej okazji dumać i ... celebrować każdą chwilę.
Ogarnął mnie smutek totalny.
W głowie miałam natłok myśli, obawy, czy jeśli sprawdzi się najgorsza wersja, to czy sobie poradzę. Czy inni sobie poradzą?
Bałam się kolejnych wizyt.
W dodatku nikomu nic nie mówiłam. Tylko mąż towarzyszył mi w tej udręce.
Spoglądałam przy obiedzie na moich rodziców i myślałam...
Tyle razy z nimi się nie zgadzałam, tyle razy się złościłam, kiedy tak naprawdę chcieli dobrze, tyle dla mnie zrobili, dzięki Nim jestem taka, jak jestem. Oni są wspaniali i kocham ich ogromnie.
Mój H i Hania. Tak bardzo ich kocham... To Oni sprawiają, że moje życie jest lepsze, że ja jestem lepsza...
Celebrowałam każdą chwilę z Nimi wszystkimi. Nie złościłam się, nawet za uwagi, zawsze się uśmiechałam, z Hanią spędzałam każdą chwilę wymyślając jeszcze więcej zabaw, chodziłam spać po północy, by móc poleżeć i nacieszyć się obecnością męża...
Pomyślicie, szalona jakaś... może i tak, ale w obliczu tego, co mogło mnie spotkać, nie chciałam stracić żadnej chwili.
Czas był moim wrogiem, każdy dzień dłużył się jeszcze bardziej, a wizyta w gabinecie trwała nieskończoność...
Raz jeden zastanawiałam się czym sobie zasłużyłam na to. Przecież zawsze starałam się w życiu być dobrą osobą, postępować słusznie, służyć pomocą... odpowiedziałam sobie, że takie jest życie, że nie zawsze wszyscy Ci dobrzy mają łatwiej w życiu i że trzeba się pogodzić z tym, mimo, że jest to bardzo trudne.
Wszystko zakończyło się happy endem- okazało się wielkim nieporozumieniem, niekompetencją lekarza, ale nie musiało tak się skończyć. Mogło być inaczej, koszmarniej...
Ciężko jest mi zebrać się po tym całym emocjonalnym rozdarciu. Cieszę się ogromnie i dziękuję Bogu za to, że już nie muszę zaprzątać sobie głowy tym, co mnie spotkało.
Co prawda co innego zaprząta mi teraz głowę, ale uważam, że jest to dla mnie cud.
Po tym wszystkim myślę, że los po prostu zadrwił sobie ze mnie, zrobił psikusa, albo po prostu chciał dać coś do zrozumienia...
Celebruję każdy dzień, jestem wdzięczna za to co mam, liczy się tu i teraz.
Tyle miałam do stracenia... a udało się i zyskałam jeszcze więcej.
Są dni kiedy wstajesz radosna, a są i takie, kiedy po prostu jesteś zła jak osa. Narzekasz na to, że deszcz za oknem, że w sklepie zabrakło Twojej ulubionej czekolady, przypaliłaś obiad, masz niezapowiedzianą wizytę teściowej, a do tego wszystkiego Twoja pociecha postanowiła nauczyć się latać... brzmi okropnie, prawda?
Czy miałaś już taki dzień?
Może miewasz takie dni dosyć często?
Moje dni na szczęście są inne. Zaczynam każdy poranek od buziaka mojej małej pociechy, serii łaskotek z mężem, żebym szybciej podniosła się z łóżka i dzień zapowiada się na lepszy.
Chociaż nie zawsze jest sielanka.
Czasem bywało tak, że nie miałam po prostu chęci stać przy garach, wyjść z pokoju, czasem narzekałam na pogodę. Sprzeczałam się z mamą o głupoty, czy złościłam się za jakąś uwagę, która w intencji miała być radą.
Czasem miałam ogrom cierpliwości, byłam oazą spokoju, a czasem gotowała się we mnie krew bez przyczyny i jedyne czego pragnęłam, to wyjść z domu i się wykrzyczeć.
Może to hormony, może to mój charakter, może to po prostu zły dzień...
Nie ważne. Ważne, że wszystko się zmieniło.
Jednego dnia.
Kiedy to idąc z uśmiechem na twarzy na wizytę do lekarza, wyszłam załamana.
Kolejna wizyta skończyła się jeszcze gorzej. Wyszłam i wsiadłam do auta i zaczęłam płakać przed kierownicą, nie zważając na ludzi przechodzących obok.... nie byłam w stanie utrzymać telefonu w dłoni.
Każdy dzień po tej wizycie był okropny. Zaczęłam sobie wmawiać różne rzeczy. Zaczęłam przy każdej okazji dumać i ... celebrować każdą chwilę.
Ogarnął mnie smutek totalny.
W głowie miałam natłok myśli, obawy, czy jeśli sprawdzi się najgorsza wersja, to czy sobie poradzę. Czy inni sobie poradzą?
Bałam się kolejnych wizyt.
W dodatku nikomu nic nie mówiłam. Tylko mąż towarzyszył mi w tej udręce.
Spoglądałam przy obiedzie na moich rodziców i myślałam...
Tyle razy z nimi się nie zgadzałam, tyle razy się złościłam, kiedy tak naprawdę chcieli dobrze, tyle dla mnie zrobili, dzięki Nim jestem taka, jak jestem. Oni są wspaniali i kocham ich ogromnie.
Mój H i Hania. Tak bardzo ich kocham... To Oni sprawiają, że moje życie jest lepsze, że ja jestem lepsza...
Celebrowałam każdą chwilę z Nimi wszystkimi. Nie złościłam się, nawet za uwagi, zawsze się uśmiechałam, z Hanią spędzałam każdą chwilę wymyślając jeszcze więcej zabaw, chodziłam spać po północy, by móc poleżeć i nacieszyć się obecnością męża...
Pomyślicie, szalona jakaś... może i tak, ale w obliczu tego, co mogło mnie spotkać, nie chciałam stracić żadnej chwili.
Czas był moim wrogiem, każdy dzień dłużył się jeszcze bardziej, a wizyta w gabinecie trwała nieskończoność...
Raz jeden zastanawiałam się czym sobie zasłużyłam na to. Przecież zawsze starałam się w życiu być dobrą osobą, postępować słusznie, służyć pomocą... odpowiedziałam sobie, że takie jest życie, że nie zawsze wszyscy Ci dobrzy mają łatwiej w życiu i że trzeba się pogodzić z tym, mimo, że jest to bardzo trudne.
Wszystko zakończyło się happy endem- okazało się wielkim nieporozumieniem, niekompetencją lekarza, ale nie musiało tak się skończyć. Mogło być inaczej, koszmarniej...
Ciężko jest mi zebrać się po tym całym emocjonalnym rozdarciu. Cieszę się ogromnie i dziękuję Bogu za to, że już nie muszę zaprzątać sobie głowy tym, co mnie spotkało.
Co prawda co innego zaprząta mi teraz głowę, ale uważam, że jest to dla mnie cud.
Po tym wszystkim myślę, że los po prostu zadrwił sobie ze mnie, zrobił psikusa, albo po prostu chciał dać coś do zrozumienia...
Celebruję każdy dzień, jestem wdzięczna za to co mam, liczy się tu i teraz.
Tyle miałam do stracenia... a udało się i zyskałam jeszcze więcej.
Oj tak, warto celebrować chwile. :)
OdpowiedzUsuńPo prostu musimy sie cieszyć z tego co mamy.Naszymi chwilami z rodziną.Bo życie jest zbyt kruche.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tak, zbyt kruche :(
UsuńDużo w przeciągu trzech lat wydarzyło się w moim życiu i dlatego staram się doceniać co to mam. Szwagier dwukrotnie w szpitalu w poważnym stanie, mąż w szpitalu z podejrzeniem nowotworu, białaczka kuzynki. Za dużo jak na jedną rodzinę.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Ojej... same zmartwienia... za dużo jak na jedną rodzinę :(
UsuńCieszę się że wszystko okazało sie w porządku, ale tak jak napisałaś może wyjdzie to na lepsze może potrzebne nam takie nieporozumienia żeby docenić to co mamy. Pozdrawiam cipeło
OdpowiedzUsuń:*
UsuńW życiu ważne są tylko chwile - była nawet taka piosenka. I coś w tym rzeczywiście jest. A dla mnie, im bardziej skupiam się na chwilach, tym szybciej pędzi czas.
OdpowiedzUsuńTak, czas pędzi nieubłaganie ...
Usuńnajważniejsze, że okazało isę że wszystko jest dobrze!!!!! bardzo się cieszę i masz rację, że bez względu na wszystko powinniśmy zyć każdą chwilą - choc czasem jest tak trudno...
OdpowiedzUsuńTak i w tych trudnych chwilach, trzeba myśleć, że zawsze mogłoby być gorzej. Niby żadne to pocieszenie, ale jednak...
UsuńJa celebruję, bardzo! Każdy dzień jest dla mnei wyzwaniem, każdy jest ważny! Mój telefon jest pełen takich samych zdjęć, podobnych filmików, ale ja mam wrażenie że każda chwila jest warta uwiecznienia :) Tylko karta pamięci wymięka :p
OdpowiedzUsuńO to tak jak i u mnie :) Zdjęcia, filmy... pełno tego :)
UsuńJa po tym wszystkim co nas spotkało, co spotkało mojego syna cieszę się z każdej minuty którą z nim spędzam. Mam jakieś słabsze momenty, ale często nawet jak marudzi myślę sobie, że mogło by go nie być. Przecież tak niewiele brakowało. I przez wszystko czuję się szczęśliwsza. Bo złe już minęło a mi pozostała radość z tego, że on żyje.
OdpowiedzUsuń:*
UsuńZnam to uczucie,bo sama wyladowalam w szpitalu,a wydawac by sie moglo,ze szanuje zycie,ze staram sie byc dobra.. Szanuje zycie od kiedy mam chlopcow,a zdrowie uwazam za najwazniejsze,a I tak padlam... ale juz jest lepiej... wstaje na nogi I jeszcze z wieksza determinacja szanuje moje zycie za takie jakie jest.
OdpowiedzUsuńGlowa do gory. Trzeba myslec pozytywnie.... (sama sobie tak mowie codziennie :))
Jak ja to kiedyś pisałam... dobre myśli- dobry owoc :)
UsuńMilenko, ale piękni to napisałaś. Jesteście wspaniałą rodziną. Hania niech będzie dumna z Mamy :*
OdpowiedzUsuńJa to ostatnio mało co celebruję i może to jest mój błąd:). Ładnie to opisałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Celebruj Sabinko, póki masz jeszcze możliwość :*
UsuńTekst piękny :) Ty wiesz, ja wiem...najważniejsze, że wszystko jest tak jak być powinno :* :* :*
OdpowiedzUsuńJest różnie. Ja nie lubię się kłócić, zaczynać źle dnia . Szkoda mi na to czasu. Czasami jednak się nie da. "Carpe diem". A jednak rzeczywistość niekiedy przytłacza a bez wsparcia trudno stanąć na nogi. I cóż.. doceniamy kogoś/coś zazwyczaj gdy tego kogoś/coś tracimy.
OdpowiedzUsuńChyba każdy człowiek ma ten sam problem... za późno się budzi i żałuje, że nie doceniał czegoś/kogoś wcześniej.
UsuńNajważniejsze, ze wszystko skończyło się dobrze. A ja również dałam sobie chwilę wytchnienia. Bo czasem warto zwolnić tempo.
OdpowiedzUsuńTrzeba zwolnić tempo...
UsuńKażda chwila w rodzinie jest na wagę złota. Pamiętam siebie samą rok temu gdy przyszły wyniki cytologi. Poryczałam się jak bóbr i snułam wizję okropne. Na dzień dzisiejszy jestem nieco spokojniejsza, ale jednak nie wiem jeszcze na czym do końca stoje.
OdpowiedzUsuńU mnie było to samo... ryczałam jak szalona i cieszę się, że była to tylko źle postawiona diagnoza.
UsuńObyś nie musiała się więcej martwić :*
Cóż mogę napisać, masz zupełną rację. Wiem dokładnie jak to jest. Wiem dokładnie jakie towarzyszą uczucia i myśli. Może aż za bardzo..
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie skońćzyło się dobrze :)
A jak u Ciebie się skończyło?
Usuń