Motyle
Wieczór, w kącie małego pokoiku, na biurku świeci mała lampka.
Ślęczy przy niej mała dziewczynka z długim warkoczem. Na biurku wysypane kolorowe kredki, na twarzy dziecka skupienie i w oczach błysk.
Wielka ekscytacja.
Przygotowuje list do starszego siwego dziadka. Pisze, że marzy o lalce, z sukniami balowymi, z mebelkami.
Zachód słońca, mokra trawa i unoszący się letni zapach po deszczu.
Dwie nastolatki siedzące na pagórku.
Romantyczki, pragnące miłości, rycerza na białym koniu.
Rycerza, który zaakceptuje ich charakter i wygląd. Który będzie kochał za ich sposób bycia, za charakter i dobre serce, a nadwaga nie będzie mu przeszkadzać.
Późny wieczór. Ciemny pokój, widać tylko ekran telewizora.
Na stoliku lampki do wina i kilka pustych butelek.
Na podłodze rozsypany popcorn.
Na kanapie ściśnięta garstka kobiet.
Singielek, które piją za tych których było im dane poznać i za tych, których dopiero poznają.
Każda z nich marzy, by w końcu kolejny nieznajomy okazał się tym jedynym.
Najwspanialszym, który będzie wspierał, bronił przed złem, który będzie kochał.
Poczekalnia w szpitalu. Młode małżeństwo czeka na swoją kolej, trzymają się za ręce.
Nie mówią nic. Co jakiś czas spoglądają sobie w oczy.
Od dłuższego czasu marzą o jednym.
Marzą o małej istotce, z dużymi pięknymi oczkami i bujnym loczkiem na głowie.
Serca walą im okropnie, dłonie drżą, a oddech ich jest ciężki.
Liczą, że tym razem będzie inaczej.
Ponury dworzec.
Pada deszcz, jest szaro i ponuro. Na ławce siedzi młody chłopak.
Krople deszczu spływają po nim, ale nie przeszkadza mu to.
Nikt nie pyta czy coś się stało.
Nikt nie zauważa łez, które spływają mu po policzku.
Nie przeszkadza mu nic.
Oddał się bez reszty marzeniom...
Został sam, bez domu, bez nikogo, kto mógłby mu wskazać w życiu drogę.
Marzy by znów posłuchać jak mama na niego krzyczy, czy zjeść wspólny posiłek.
Marzy, by znów był szczęśliwy. By miał przy sobie swoją mamę z którą jeszcze wczoraj rozmawiał przez telefon.
Szpital.
Białe ściany, w tle słychać stukot drewnianych chodaków lekarzy i pielęgniarek.
Specyficzny, szpitalny smród.
Przy łóżku płacząca matka modląca się bez przerwy. A na łóżku młoda dziewczyna.
Młoda lecz chora. Niby całe życie przed nią, a czuje że to już kres jej drogi.
Marzy by móc wyjechać - w góry, nad morze. By znaleźć miłość życia, zrobić tatuaż, upić się bez pamięci i skoczyć na bungee.
Marzy by czerpać z życia całymi garściami. Zadławić się świeżym powietrzem.
Marzenia. Pragnienia tak delikatne jak motyle.
Tak bardzo pragnie się ich, że aż strach wyciągnąć po nie ręce, bo gdy już to zrobisz, to albo je złapiesz, albo przepuścisz między palcami.
M.
Ślęczy przy niej mała dziewczynka z długim warkoczem. Na biurku wysypane kolorowe kredki, na twarzy dziecka skupienie i w oczach błysk.
Wielka ekscytacja.
Przygotowuje list do starszego siwego dziadka. Pisze, że marzy o lalce, z sukniami balowymi, z mebelkami.
Zachód słońca, mokra trawa i unoszący się letni zapach po deszczu.
Dwie nastolatki siedzące na pagórku.
Romantyczki, pragnące miłości, rycerza na białym koniu.
Rycerza, który zaakceptuje ich charakter i wygląd. Który będzie kochał za ich sposób bycia, za charakter i dobre serce, a nadwaga nie będzie mu przeszkadzać.
Późny wieczór. Ciemny pokój, widać tylko ekran telewizora.
Na stoliku lampki do wina i kilka pustych butelek.
Na podłodze rozsypany popcorn.
Na kanapie ściśnięta garstka kobiet.
Singielek, które piją za tych których było im dane poznać i za tych, których dopiero poznają.
Każda z nich marzy, by w końcu kolejny nieznajomy okazał się tym jedynym.
Najwspanialszym, który będzie wspierał, bronił przed złem, który będzie kochał.
Poczekalnia w szpitalu. Młode małżeństwo czeka na swoją kolej, trzymają się za ręce.
Nie mówią nic. Co jakiś czas spoglądają sobie w oczy.
Od dłuższego czasu marzą o jednym.
Marzą o małej istotce, z dużymi pięknymi oczkami i bujnym loczkiem na głowie.
Serca walą im okropnie, dłonie drżą, a oddech ich jest ciężki.
Liczą, że tym razem będzie inaczej.
Ponury dworzec.
Pada deszcz, jest szaro i ponuro. Na ławce siedzi młody chłopak.
Krople deszczu spływają po nim, ale nie przeszkadza mu to.
Nikt nie pyta czy coś się stało.
Nikt nie zauważa łez, które spływają mu po policzku.
Nie przeszkadza mu nic.
Oddał się bez reszty marzeniom...
Został sam, bez domu, bez nikogo, kto mógłby mu wskazać w życiu drogę.
Marzy by znów posłuchać jak mama na niego krzyczy, czy zjeść wspólny posiłek.
Marzy, by znów był szczęśliwy. By miał przy sobie swoją mamę z którą jeszcze wczoraj rozmawiał przez telefon.
Szpital.
Białe ściany, w tle słychać stukot drewnianych chodaków lekarzy i pielęgniarek.
Specyficzny, szpitalny smród.
Przy łóżku płacząca matka modląca się bez przerwy. A na łóżku młoda dziewczyna.
Młoda lecz chora. Niby całe życie przed nią, a czuje że to już kres jej drogi.
Marzy by móc wyjechać - w góry, nad morze. By znaleźć miłość życia, zrobić tatuaż, upić się bez pamięci i skoczyć na bungee.
Marzy by czerpać z życia całymi garściami. Zadławić się świeżym powietrzem.
Marzenia. Pragnienia tak delikatne jak motyle.
Tak bardzo pragnie się ich, że aż strach wyciągnąć po nie ręce, bo gdy już to zrobisz, to albo je złapiesz, albo przepuścisz między palcami.
Źródło |
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentować może KAŻDY. Dlatego też, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad :)
Należy pamiętać, że dyskusja może się toczyć bez używania słów obraźliwych i krzywdzących.
Dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i zapraszam ponownie :)