3...2...1.... Akcja odpieluchowywanie!
Lubię powtarzać do znudzenia, że każde dziecko jest inne.
Po prostu.
Tak jest i ja tak powtarzam, aż czasem to stwierdzenie może zbrzydnąć komuś, ale mam to gdzieś. Jeżeli ciężko zrozumieć, że każde dziecko to odrębna jednostka i nie ważne czy są rodzeństwem czy nie, to ja będę powtarzać. I ty też powtarzaj.
Czasem człowiek nieświadomie porównuje. Niektórzy porównują swoje dzieci z dziećmi znajomych, a czasem po prostu swoje dzieci między sobą.
Kiedy Hania się urodziła, nigdy, ale to nigdy nie porównywałam jej z innymi dziećmi. Słuchałam przechwalania innych mam do momentu aż powiedziałam dość.
Moje dziecko ma inny zestaw genów, inny bagaż doświadczeń, a także rodziców, którzy mają inne metody wychowawcze, czy sposoby na spędzanie wspólnie czasu, niż dziecko sąsiadki, kuzynki, czy siostry ciotecznej teścia. Proste, a jakie zarazem skomplikowane, bo przecież dorośli tak bardzo lubią rywalizować. Wyścig szczurów- to jest to!
Kiedy urodziła się Majcia, też jej nie porównywałam, mimo, że ona była wciąż porównywana przez innych. Czasem nawet zastanawiałam się, czy właśnie przez te cudze porównywanie ona specjalnie tak pędzi z etapami rozwoju. Przy pierwszym dziecku wyczekiwało się każdej nowej umiejętności, a przy drugim zastanawiało - ale jak to. To ona już? Już się przewraca na bok, już raczkuje, już chodzi, ale czemu już tak szybko biega?
I dziś dokonam porównania.
Zrobię coś, czego unikałam.
Jawnie porównam moje córki.
Dobra. Parę razy wspomniałam, że Hania szybciej opanowała to, a Majcia znowu tamto.
I właśnie zrobię to ponownie. Tylko tak bardziej na głos.
A wszystko po to, by podnieść na duchu wszystkie te osoby, które walczą z pożegnaniem pieluszki oraz pocieszyć te osoby, które wciąż słuchają jakie są koszmarne, bo ich dwulatek sika w majty.
Hania książkowo się rozwijała, czasem jej wychyleniem ponad normę było zdobycie jakiejś umiejętności w bardzo szybkim tempie, czy na przykład nadrobienie kilku cm. Jeżeli chodzi o mowę, już mając 2 lata potrafiła składać zrozumiałe zdania. Jeśli chodzi o pieluszkę - pożegnała się z nią w wieku 18 miesięcy. I to naprawdę poszło sprawnie.
Zaczęło się od tego, że na początku komunikowała, że szykuje się grubsza sprawa, później potrafiła już powiedzieć, że chce siku. Bez płaczu, na spokojnie.
Nie bała się nocnika, cierpliwie potrafiła posiedzieć i zrobić co miała do zrobienia.
18 miesiąc rozpoczęła bez pieluszki. Bez pieluszki do spania, na spacery.
A dokładnie pamiętam, jak mama mi opowiadała perypetie z odpieluchowaniem mnie, czy moich braci.
Majcia urodziła się dużo większa od swojej siostry, a tym samym dużo silniejsza. Rozwijała się w takim tempie, że miałam wrażenie jakbym grała w filmie na przyspieszeniu.
Mając 8 miesięcy ona wstała i ruszyła. Z dnia na dzień coraz lepiej, aż w końcu dawała sobie radę bez pchacza i asekuracji innych. Z mową za to zatrzymała się na etapie mama, tata, baba i dziadzi oraz tych wszystkich odgłosów zwierząt. Ten stan trwa, z tą różnicą, że potrafi składać zdania - Mamo, daj mi to. Mamo, hau hau nie ma am. Znalazła sobie nawet uniwersalne słowo - Babo. Jej siostra też taka sprytna była i wymyśliła sobie - Haty.
Ale wracając do odpieluchowywania. Skoro z Hanią poszło tak szybko, pomyślałam, że i z Majcią będzie łatwo.
O ja głupia!
Podejście pierwsze po 18 miesiącu.
Tu nocnik, tam większy kibelek, kolorowe majteczki.
To była masakra.
Pierwsze co - siusianie jak wstawała. Płacz i krzyk, nie i koniec. Zdążyłam założyć czystego pampersa i czułam, jak robi się ciepły. Tak samo było z grubszą sprawą.
Widzę, że się chowa, że się męczy, kuca. Biegiem do łazienki. Nie i koniec. Zmiana pampersa, minuta i jest kupa!
Odpuściłam. Nie miałam siły sprzątać zasiusianej podłogi i czekać, aż trafie na coś większego i śmierdzącego, które akurat wyleci z majteczek.
Hani mokre majteczki strasznie przeszkadzały. Majka za to mogła w mokrych majtkach biegać.
Tak, byłam niecierpliwa i wygodna. Założyłam na nowo pampersa. I tak minęło pół roku. Przez te pół roku Majcia zaczęła mówić że zrobiła be, a z czasem zdążała przybiec i zakomunikować, że to "be" będzie robić.
Zapaliła mi się gwiazdka nadziei, że może już niebawem pożegnamy pieluszkę.
I tak też się stało. Wyczułam moment właśnie jakoś pod koniec czerwca. Kiedy szliśmy bawić się na podwórko i Majci się narobiło w majteczki, był płacz, dyskomfort. Pierwszego dnia było kilka wpadek, kolejnego zaskakująco więcej było sukcesów, aż nareszcie całkowity sukces!
Każda kupka i każde siuśki trafiały do nocnika. A dziś, to trafiają prosto do kibelka, bo Majci spodobała się nakładka z księżniczkami.
Moja rada jest jedna. Dobrze. Mam dwie rady :)
Po pierwsze tylko ty znasz swoje dziecko najlepiej, jeśli uważasz, że to już czas - spróbuj. Jeśli się nie uda, nie miej pretensji o brak gotowości dziecka, czy brak twojej cierpliwości. Wyczekaj kolejnego momentu.
Po drugie, nie słuchaj ciotek, babć, kuzynek, sąsiadek. Powtarzam kolejny raz - to twoje dziecko i ty znasz je najlepiej. Nie przymuszaj go więc do czegoś, czego nie chce, ponieważ może być odwrotny skutek od zaplanowanego. Przy okazji jeszcze tylko twoja frustracja będzie rosła.
Będzie dobrze ;)
Zaopatrz się w dużą dozę cierpliwości do osób, które wciąż Cię pouczają (korki do uszu też są rozwiązaniem, a taśma klejąca jeszcze lepszym pomysłem) ;)
Kup majteczki w postacie z bajek. To naprawdę świetna atrakcja dla malucha.
Zanim kupisz grający nocnik, zastanów się, czy melodia nie wystraszy twojego malucha. Moja bratanica panicznie bała się nocnika, ponieważ grał, gdy siusiała. Dlatego też szybciej nauczyła się na nakładce.
Zastanów się też jaką obierzesz strategię. Pokażesz że to co w nocniku trafia do kibelka, czy od razu siadamy na nakładkę na kibelku.
Zaopatrz się w podkłady. Nocą maluch może jeszcze posiusiać się.
Traktuj każdą udaną próbę załatwienia potrzeby w toalecie jak wielki wyczyn.
W końcu to jest ogromny krok ku samodzielności :)
Photo by Gabor Monori on Unsplash
Po prostu.
Tak jest i ja tak powtarzam, aż czasem to stwierdzenie może zbrzydnąć komuś, ale mam to gdzieś. Jeżeli ciężko zrozumieć, że każde dziecko to odrębna jednostka i nie ważne czy są rodzeństwem czy nie, to ja będę powtarzać. I ty też powtarzaj.
Czasem człowiek nieświadomie porównuje. Niektórzy porównują swoje dzieci z dziećmi znajomych, a czasem po prostu swoje dzieci między sobą.
Kiedy Hania się urodziła, nigdy, ale to nigdy nie porównywałam jej z innymi dziećmi. Słuchałam przechwalania innych mam do momentu aż powiedziałam dość.
Moje dziecko ma inny zestaw genów, inny bagaż doświadczeń, a także rodziców, którzy mają inne metody wychowawcze, czy sposoby na spędzanie wspólnie czasu, niż dziecko sąsiadki, kuzynki, czy siostry ciotecznej teścia. Proste, a jakie zarazem skomplikowane, bo przecież dorośli tak bardzo lubią rywalizować. Wyścig szczurów- to jest to!
Kiedy urodziła się Majcia, też jej nie porównywałam, mimo, że ona była wciąż porównywana przez innych. Czasem nawet zastanawiałam się, czy właśnie przez te cudze porównywanie ona specjalnie tak pędzi z etapami rozwoju. Przy pierwszym dziecku wyczekiwało się każdej nowej umiejętności, a przy drugim zastanawiało - ale jak to. To ona już? Już się przewraca na bok, już raczkuje, już chodzi, ale czemu już tak szybko biega?
I dziś dokonam porównania.
Zrobię coś, czego unikałam.
Jawnie porównam moje córki.
Dobra. Parę razy wspomniałam, że Hania szybciej opanowała to, a Majcia znowu tamto.
I właśnie zrobię to ponownie. Tylko tak bardziej na głos.
A wszystko po to, by podnieść na duchu wszystkie te osoby, które walczą z pożegnaniem pieluszki oraz pocieszyć te osoby, które wciąż słuchają jakie są koszmarne, bo ich dwulatek sika w majty.
Hania książkowo się rozwijała, czasem jej wychyleniem ponad normę było zdobycie jakiejś umiejętności w bardzo szybkim tempie, czy na przykład nadrobienie kilku cm. Jeżeli chodzi o mowę, już mając 2 lata potrafiła składać zrozumiałe zdania. Jeśli chodzi o pieluszkę - pożegnała się z nią w wieku 18 miesięcy. I to naprawdę poszło sprawnie.
Zaczęło się od tego, że na początku komunikowała, że szykuje się grubsza sprawa, później potrafiła już powiedzieć, że chce siku. Bez płaczu, na spokojnie.
Nie bała się nocnika, cierpliwie potrafiła posiedzieć i zrobić co miała do zrobienia.
18 miesiąc rozpoczęła bez pieluszki. Bez pieluszki do spania, na spacery.
A dokładnie pamiętam, jak mama mi opowiadała perypetie z odpieluchowaniem mnie, czy moich braci.
Majcia urodziła się dużo większa od swojej siostry, a tym samym dużo silniejsza. Rozwijała się w takim tempie, że miałam wrażenie jakbym grała w filmie na przyspieszeniu.
Mając 8 miesięcy ona wstała i ruszyła. Z dnia na dzień coraz lepiej, aż w końcu dawała sobie radę bez pchacza i asekuracji innych. Z mową za to zatrzymała się na etapie mama, tata, baba i dziadzi oraz tych wszystkich odgłosów zwierząt. Ten stan trwa, z tą różnicą, że potrafi składać zdania - Mamo, daj mi to. Mamo, hau hau nie ma am. Znalazła sobie nawet uniwersalne słowo - Babo. Jej siostra też taka sprytna była i wymyśliła sobie - Haty.
Ale wracając do odpieluchowywania. Skoro z Hanią poszło tak szybko, pomyślałam, że i z Majcią będzie łatwo.
O ja głupia!
Podejście pierwsze po 18 miesiącu.
Tu nocnik, tam większy kibelek, kolorowe majteczki.
To była masakra.
Pierwsze co - siusianie jak wstawała. Płacz i krzyk, nie i koniec. Zdążyłam założyć czystego pampersa i czułam, jak robi się ciepły. Tak samo było z grubszą sprawą.
Widzę, że się chowa, że się męczy, kuca. Biegiem do łazienki. Nie i koniec. Zmiana pampersa, minuta i jest kupa!
Odpuściłam. Nie miałam siły sprzątać zasiusianej podłogi i czekać, aż trafie na coś większego i śmierdzącego, które akurat wyleci z majteczek.
Hani mokre majteczki strasznie przeszkadzały. Majka za to mogła w mokrych majtkach biegać.
Tak, byłam niecierpliwa i wygodna. Założyłam na nowo pampersa. I tak minęło pół roku. Przez te pół roku Majcia zaczęła mówić że zrobiła be, a z czasem zdążała przybiec i zakomunikować, że to "be" będzie robić.
Zapaliła mi się gwiazdka nadziei, że może już niebawem pożegnamy pieluszkę.
I tak też się stało. Wyczułam moment właśnie jakoś pod koniec czerwca. Kiedy szliśmy bawić się na podwórko i Majci się narobiło w majteczki, był płacz, dyskomfort. Pierwszego dnia było kilka wpadek, kolejnego zaskakująco więcej było sukcesów, aż nareszcie całkowity sukces!
Każda kupka i każde siuśki trafiały do nocnika. A dziś, to trafiają prosto do kibelka, bo Majci spodobała się nakładka z księżniczkami.
Moja rada jest jedna. Dobrze. Mam dwie rady :)
Po pierwsze tylko ty znasz swoje dziecko najlepiej, jeśli uważasz, że to już czas - spróbuj. Jeśli się nie uda, nie miej pretensji o brak gotowości dziecka, czy brak twojej cierpliwości. Wyczekaj kolejnego momentu.
Po drugie, nie słuchaj ciotek, babć, kuzynek, sąsiadek. Powtarzam kolejny raz - to twoje dziecko i ty znasz je najlepiej. Nie przymuszaj go więc do czegoś, czego nie chce, ponieważ może być odwrotny skutek od zaplanowanego. Przy okazji jeszcze tylko twoja frustracja będzie rosła.
Będzie dobrze ;)
Zaopatrz się w dużą dozę cierpliwości do osób, które wciąż Cię pouczają (korki do uszu też są rozwiązaniem, a taśma klejąca jeszcze lepszym pomysłem) ;)
Kup majteczki w postacie z bajek. To naprawdę świetna atrakcja dla malucha.
Zanim kupisz grający nocnik, zastanów się, czy melodia nie wystraszy twojego malucha. Moja bratanica panicznie bała się nocnika, ponieważ grał, gdy siusiała. Dlatego też szybciej nauczyła się na nakładce.
Zastanów się też jaką obierzesz strategię. Pokażesz że to co w nocniku trafia do kibelka, czy od razu siadamy na nakładkę na kibelku.
Zaopatrz się w podkłady. Nocą maluch może jeszcze posiusiać się.
Traktuj każdą udaną próbę załatwienia potrzeby w toalecie jak wielki wyczyn.
W końcu to jest ogromny krok ku samodzielności :)
Photo by Gabor Monori on Unsplash
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentować może KAŻDY. Dlatego też, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad :)
Należy pamiętać, że dyskusja może się toczyć bez używania słów obraźliwych i krzywdzących.
Dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i zapraszam ponownie :)